29 października 2015

LISTOPAD.




Dni mijały w zastraszająco szybkim tempie, liście już dawno opadły z drzew, dni stały się coraz krótsze, a noce chłodne i wietrzne. Przez ostatni miesiąc także i brzuszek Edyty przybrał niebotycznych rozmiarów, przez co ona poruszała się z coraz to większym trudem i niejednokrotnie powtarzała wszystkim, że nie dość, że wygląda, to jeszcze czuje się jak słonica albo jak ten  napompowany balon z reklamy Activii. Zibi natomiast za każdym razem dokonywał sprostowania jej słów, twierdząc żartobliwie, iż sama jest sobie winna, bo przecież nikt nie  kazał jej jeść schabowego z lodami i pączkami. Zwykle obrywał od żony za to kuksańca w żebra, ale wcale się o to na nią nie gniewał; nie potrafił, bo to było równie słodkie i urocze jak i ona sama.

Zbyszek uwielbiał wychodzić z Edi na spacery, kiedy jesienne słońce sięgało zenitu; za każdym razem przed wyjściem dbał o to, by była ubrana odpowiednio do temperatury panującej na zewnątrz. Uwielbiał z nią wędrować parkowymi alejkami, które zdobiły złote, czerwone i żółte dywany z liści. Uwielbiał też leżeć z nią w łóżku i wpatrywać się w jej oczy, które z całą pewnością były odzwierciedleniem jej anielskiej duszy. Uwielbią ją – swoją żonę – w całej okazałości i od lat powtarzał, że jest jego całym światem, a ciąża tylko dodawała jej wdzięku i uroku. Uwielbiał gładzić dłonią po powierzchni jej brzucha i odczuwać solidne kopnięcia ich maleństwa; już wtedy wiedział, że drzemie w nim żyłka sportowca. Ale nader wszystko uwielbiał do niego przemawiać i opowiadać przeróżne bajki czy historie z rozegranych meczów i przebytych podróży. Ku zdziwieniu Edyty zdarzyło mu się także kilkakrotnie nucić pod nosem kołysanki, jakich sam nasłuchał się w dzieciństwie od swojej babci.
- Zibi, na Boga, zlituj się! – zaniosła się gromkim śmiechem Bartmanowa.
- O co Ci znowu chodzi? – skrzywił się siatkarz.
- Mógłbyś przestać?
- Ale, że co?
- No przecież mruczysz gorzej niż stary, spasły, przepity kocur!
- Ja?! – podniósł się energicznie z powierzchni materaca i spojrzał oburzony na Edytę.
- No Ty, Ty! Chcesz, żeby nasza Kruszyna ogłuchła?
- Oj, już tak nie narzekaj! To chyba Tobie słoń nadepnął na ucho i przez to nie znasz się na kunszcie muzycznym. Jestem przekonany, że Jej się podobało. – odparł zadowolony z siebie.
- Tak, bardzo Jej się podobało. Zwłaszcza, że właśnie oberwałam porządnego kopa, a to chyba wystarczający dowód na to, żebyś przestał śpiewać.
- Edi – znów położył dłoń na jej brzuchu - to, co poruszyło się tak lekko, to malutka noga lub ręka naszego Dziecka. Będzie Twoje i moje. – załagodził sytuację, uśmiechając się serdecznie do swej Małżonki kreśląc palcami różne wzory po największej wypustce jej ciała.
- Ależ oczywiście. Zgadzam się z Tobą w zupełności. Tylko, że to ja będę musiała je urodzić – skwitowała ironicznie i uśmiechnęła się półgębkiem.
- Wiesz, Edi, że każdego dnia kocham Cię coraz mocniej?
- Tak? No popatrz! Nie wiedziałam… - zaczynała się z nim droczyć jak typowa nastolatka.
- Dziś bardziej niż wczoraj, ale mniej niż jutro… - odpowiedział z nieudawaną powagą i z każdym kolejnym wypowiadanym słowem delikatnie muskał jej usta.
- A jutro? - podpuszczała go jeszcze bardziej.
- Jutro bardziej niż dziś, ale mniej niż pojutrze.
- Doprawdy? I to się Tobie nie znudzi? -
 - Praw­dzi­wej miłości nig­dy nie znudzi czułość tych sa­mych dłoni, blask tych sa­mych oczu, ten sam zapach i smak... Ona w każdym geście i słowie od­naj­dzie coś wyjątkowego, ucząc się nies­trudze­nie drugiego człowieka, na nowo. 

 ***
No, cześć!
Przepraszam, że tak długo to trwało, ale w końcu dodałam coś nowego.
Wkrótce ostatni miesiąc, ostatni rozdział z życia Edyty i Zbyszka. ;)

ściskam!
Patka

PS. Szczególne pozdrowienia i ucałowania kieruję w stronę moich ulubionych trzech Masażystek! :* <3

3 komentarze:

  1. Rozpływam się...ach, ach, ach...Przeżyć coś takiego i można umierać! Zbyś:):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masażystek, które cieszą się, że mogły być pozytywną "motywacją" do szybszego napisania rozdziału ;D <3
    Jest pięknie, słodko i anielsko i oby tak pozostało do końca tego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem w końcu! :*
    Mamy listopad, który mimo, że pozornie jest zimny, ponury, deszczowy, tak między Bartmanami jest lato! Jest pięknie. Edzia leży, ale ważne, że Maleństwo rośnie, Zbyszek jest tutaj ideałem!
    Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale/miesiącu zrobisz nam mikołajkowy prezent w postaci zdrowego Maleństwa na świecie i także Edyta będzie zdrowa! Nawet sobie nie wyobrażam inaczej.
    Ściskam! :*
    p.s. czekam na nowość u Kosy!

    OdpowiedzUsuń