15 stycznia 2015

SIERPIEŃ.



 

Czas beztroskiej sielanki minął w mgnieniu oka i niestety trzeba było wracać do stolicy. Tam  czekali już z niecierpliwością rodzice Edyty i Zbyszka, których to młodzi zaprosili do siebie na rodzinne, niedzielne obiadowe spotkanie. Uznali, że już nadszedł odpowiedni czas, by podzielić się z nimi tą radosną nowiną. Nie mogli przecież ukrywać w nieskończoność, bo w końcu i tak niebawem zdradziłby ich rosnący brzuszek Edi. Zresztą, już i tak był dość zaokrąglony, jednak przyszła mama sprytnie kamuflowała go luźnymi sukienkami i tunikami, by nikt ni zauważył. I, co najlepsze!, trzeba przyznać, że jej się to udało! Nawet ich przyjaciele i znajomi się nie zorientowali, ani tym bardziej wścibscy dziennikarze, którzy w przeciągu ostatniego tygodnia atakowali siatkarza na każdym możliwym kroku, zadając mnóstwo pytań dotyczących reprezentacji. Na całe szczęście tajemnica została dochowana, przynajmniej do tego momentu ciąży, bo przecież niebawem tylko głupi nie wiedziałby, z jakiego powodu kobieta ma tak pokaźnych rozmiarów brzuch.
Zanim jednak spotkali się z rodzicami, w któryś piątek udali się na wcześniej umówioną, kontrolną wizytę do ginekologa. Siedząc w poczekalni, byli nadzwyczaj spokojni i w ogóle się nie denerwowali; wręcz przeciwnie – trzymali się cały czas za ręce i emanowali radością na kilometr, której nie sposób nie było zauważyć.
- Państwo Bartman, zapraszam do gabinetu – przywołał ich do siebie lekarz. – Jak się czujemy? Widzę, że Pani tryska energią!
- A, dziękuję! Czuję się bardzo dobrze – odpowiedziała.
- Jakieś dolegliwości? Bóle? Niezidentyfikowane objawy?
- Mdłości ustąpiły w końcu jakieś dwa tygodnie temu, a poza tym nic mnie nie boli, nic mi nie dolega, żadnych niepokojących oznak.
- Świetnie! Nie ukrywam, iż cieszy mnie taka odpowiedź. No dobrze, to sprawdźmy teraz, co słychać u naszego Maluszka –  włączył całą aparaturę, wysmarował żelem głowicę, a następnie przyłożył ją do brzucha pacjentki. – Płód rozwija się prawidłowo i na chwilę obecną mierzy 16 centymetrów oraz waży 225 gramów, czyli tyle, ile dojrzałe awokado. Chcemy poznać płeć? – zapytał z uśmiechem na twarzy.
- Nie – odpowiedzieli równocześnie Bartmanowie, bez wcześniejszej konsultacji. Jakoś wcześniej na ten temat nie rozmawiali, a już na pewno nie spodziewali się usłyszeć takiego pytania dzisiaj!
- Nie?! – zdziwił się medyk.
- Panie doktorze, tak naprawdę to bez znaczenia, czy będzie chłopczyk czy dziewczynka. Dla nas najważniejsze jest to, żeby dobrze się rozwijało i urodziło się zdrowe – wyjaśniła łagodnie Edyta.
- A poza tym, chcemy przytrzymać Dziadków w niepewności – dorzucił żartobliwie Zibi.
- Dobrze, zatem będzie to dla Was wszystkich niespodzianka. Spójrzcie na monitor, proszę. Widzicie?
- Ja tam nic nie widzę… - skwitował siatkarz po dość długim i intensywnym wpatrywaniu się w ekran.
- Och, Kochanie, do tego potrzeba odrobinę skupienia i wyobraźni.
- Zobaczcie tutaj – wskazał kursorem malutką, szarą plamkę.
- Czy to... siusiak? – zapytał nieśmiało przyszły tata.
 - Panie Zbyszku – lekarz spojrzał na niego z politowaniem. - Przecież nie chcieliście znać płci, więc niby dlaczego miałbym teraz pokazywać Wam narządy rozrodcze? To serduszko!
- No tak, racja. Wygłupiłem się – przyznał.
- Wcale się Pan nie wygłupił, tylko następnym razem niech Pan się skupi. A teraz, uwaga, w związku z tym, że nie robiłem tego z Państwem wcześniej, mam przewidzianą jeszcze jedną atrakcję.
- Jeszcze jedną? Czy może być coś piękniejszego od widoku serduszka swojego dziecka? – zapytała wzruszona i ocierająca łzę Edzia.
- Owszem, słuchanie jego bicia – przyłożył do jej brzuszka detektor tętna, by sekundę później w całym pomieszczeniu zaczął rozbrzmiewać ten charakterystyczny dźwięk. Gdy usłyszała zaszumiane bi­cie ser­ca dziec­ka mie­szkające­go w jej brzuchu, nie słyszała już żad­nych in­nych odgłosów. Na­wet głośniej­sze­go, niż zwyk­le, bi­cia włas­ne­go ser­ca. Niesa­mowi­te jest to, ile emoc­ji wzbudza cud, ja­kim jest no­we życie. 
*
- No, to może w końcu powiecie z jakiej to okazji zwołaliście nas tu w komplecie? – zaczął ojciec Edi, rozsiadając się wygodnie w skórzanym fotelu.
- Okazja jest i to jak najbardziej wyjątkowa – odparł mu zięć, stawiając na salonowej ławie tacę z dzbankiem aromatycznej kawy i porcelanowymi filiżankami.
- Ejże, gdzie z tą kawą?! Miał być przecież rosół! – wtrącił żartobliwie Leon, który wręcz ubóstwiał ten rodzaj zupy.
- Kochani, w związku z tym, że przyszliście o dużo za wcześnie, niż na 13:00, najpierw będzie kawa, a później obiad. Wybacz, tato, ale rosół musi się długo gotować i to na wolnym ogniu. – pospiesznie wyjaśniła wyglądająca z kuchni Pani Domu, po czym puściła teściowi oczko.
- Nie ma nic lepszego na obiad niż rosołek synowej! Mogę na niego czekać, choćby i do wieczora!
- Leon, przestań, Ty obżartuchu jeden! Nic, tylko jedzenie Ci w głowie! – upomniała go Jadzia. 
- Skarbeńku mój, ale ja nic nie poradzę na to, że jestem wiecznie głodny, a nasza Edith tak wybornie gotuje!
- Dzieci, no mówicie że tę ważną sprawę, bo my już zaczynamy się tu denerwować! – wtrąciła żona Romana. – Prawda, Jadziu, że się denerwujesz? – szturchnęła ją łokciem, chcąc uzyskać poparcie.
- Tak, tak! Oczywiście, naturalnie, jak my wszyscy! – przytaknęła dla świętego spokoju Bartmanowa, po czym wymieniła ukradkowe spojrzenie z małżonką syna. W gruncie rzeczy była przecież przeszczęśliwa i najchętniej już dawno oznajmiłaby całemu światu, że zostanie babcią. Jednak zawarcie umowy ze swoją ulubioną, a zarazem jedyną synową, przewyższało wszystko. Była gotowa do poświęceń, zwłaszcza tych, związanych z jej wnukiem.
- Mamo, spokojnie. Nic złego się nie dzieje.
- To ja już nic nie rozumiem. A ta okazja, o której wspominał Zbyszek? – dopytywał Leon.
- Chcieliśmy Wam powiedzieć podczas obiadu, ale skoro jesteście tacy ciekawscy, zrobimy to już teraz – siatkarz podszedł do Edyty, objął ją od tyłu ramionami, zatrzymując dłonie na jej okrągłym brzuchu. Ona z kolei wzięła głęboki oddech, a następnie spojrzała łagodnie na męża, dając znak, by kontynuował wypowiedź. – Chcieliśmy Wam powiedzieć, że jesteśmy w ciąży.

Reakcji rodziców chyba nie trzeba długo opisywać. Oszaleli z radości i szczęścia, padając sobie po kolei w objęcia i wzajemnie gratulując. I kiedy nadszedł moment, gdy Jadwiga przytuliła Edi, ta wyszeptała jej do ucha ciche: „Dziękuję, mamo.” Te dwa słowa wyrażały więcej, niż tysiąc słów i jednocześnie sprawiły, że Bartmanowa poczuła wewnątrz niezwykle przyjemne uczucie ciepła.
 Podczas obiadu, Leoś i Romek snuli już plany przyszłościowe, jak to będą zabierali swojego wnuka na ryby, do lasu na lekcję zbierania grzybów czy też na wycieczki rowerowe. Babcie z kolei marzyły o wnuczce, kolorowych sukienkach, lalkach, długich warkoczykach zakończonych czerwonymi kokardkami i przekazywaniem wiedzy kulinarnej. Miło było słyszeć tyle ciepłych słów z ust przyszłych dziadków, jednak Młodzi szybko ostudzili ich zapędy i sprowadzili na ziemię. Mimo, iż była to niemal połowa ciąży, oni nie chcieli popadać w hurraoptymizm, bo przecież do momentu porodu jeszcze wiele mogło się wydarzyć. Tego samego oczekiwali również od swych rodziców, co ci z kolei przyjęli do wiadomości i obiecali dostosować się, oczywiście w miarę możliwości, do polecenia.
*
Wszystko układało się tak, jak powinno. Zbyszek wyjechał na zgrupowanie kadry przed najważniejszym punktem dla polskiej siatkówki, jakim były Mistrzostwa Świata, rozgrywane w polskich miastach. Na ten czas jego żona przeprowadziła się do mieszkania teściów, bo tylko pod takim warunkiem Bartman zgodził się pojechać do Spały. Chciał, by matka jego dziecka była cały czas pod opieką, w momencie gdy on nie mógł jej tego zagwarantować. Dlatego też tymczasowe pomieszkiwanie z Jadwigą i Leonem było najrozsądniejszą z opcji, zważywszy również na to, że rodzice Edith mieszają ponad sto kilometrów od Warszawy i nie zawsze mogliby do niej dotrzeć w razie potrzeby. 
Na nudę i brak rozrywek cała trójka nie mogła narzekać, ponieważ wzajemnie wypełniali sobie wolny czas chodząc na spacery, na zakupy, grając w gry planszowe, czy wypoczywając w ogrodzie lub przed telewizorem. A Zbyszek? Zbyszek ciężko trenował na hali i wylewał siódme poty na siłowni, jednak myślami ciągle był przy żonie. Przy Żonie i Dziecku.
***
Witam Was, Kochane, w Nowym Roku. ;)
Co tam u Was słychać? U mnie sesja zaczyna się pełną parą, także tego... Jak mnie szlag jasny nie trafi, to po weekendzie pojawi się rozdział na długo wyczekiwanym wirtualnym-flircie. :)

7 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. No w końcu tu dotarłam chociaż przeczytałam już dano...
      Jestem ukontentowana, że badania nie wykazały nic złego i z Kruszynką jest wszystko dobrze. Oby tak było dalej :)
      Przyszli dziadkowie jak widać zwariowali ze szczęścia i już planują co będą mogli robić z wnusią lub wnuczkiem. Wcale nie ma co się im dziwić i najlepiej było by kiedy okazałoby się, że to jednak bliźniaki i w dodatku parka :)
      Ściskam :*

      Usuń
  2. Wszystko co spod twojej ręki, chętnie przeczytam :-)
    Dobrze, że na badaniu bez złych niespodzianek. Niech im dzidzia rośnie zdrowa i duża :-)
    Dziadkowie to zawsze w przód wybiegają i już wszystko planują, ale to z miłości :-)
    Oby dziennikarze nie zepsuli im szczęścia.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż nie umiem powstrzymać uśmiechu, gdy czytam o ich szczęściu. To ciepło wręcz bije od tego rozdziału, dosłownie! Obydwoje tak bardzo pragnęli zostać rodzicami, że nie wyobrażam sobie, że teraz mogłoby pójść coś nie tak. Nie ma takie opcji! Oni są tak cudowni, że chyba mogłabym przez dłuższy czas zachwycać się ich relacją. Oby tak dalej ;)


    Ściskam♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest mi cieplutko na serduchu patrząc na ten ich związek pełen miłości i zrozumienia. Wcale się Zbyszkowi nie dziwię, że tak bardzo martwi się o zonę i nie wyobraża sobie, że miałaby mieszkać sama. Dobrze, że ona nie próbuje się sprzeciwiać względem tego gdzie ma mieszkać pod jego nieobecność, bo on zdolny nie wyjeżdżać na zgrupowanie

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć :D
    Co słychać u mnie? A zimy nie ma, wręcz wiosna, ogólnie bez większych zmian, ale ważne, że nie gorzej niż było xD hahaha

    Dobra, serio :)
    Nie wiem jaki miałaś pomysł na bloga (bo z tego co wiem, to masz cały spisany, tyle, że nie na komputerze?), ale mam jakieś złe przeczucia, że teraz były miesiące ciepłe miesiące (maj-?), które pozwoliły nam cieszyć się ciążą, a im zimniejszy miesiąc, tym będzie coś złego się działo... Być może idę złym tropem, ba! chciałabym nie mieć racji, bo uważam, że wystarczająco się nacierpieli przez te lata, gdy oczekiwali na pozytywny wynik testu ciążowego, że to maleństwo będzie ich dopełnieniem.
    Cieszę się ich szczęściem, ale z tyłu głowy wisi myśl 'nie ciesz się, bo Patex może twoje szczęście szybko przerwać'... :p Oczywiście myślę, że moja głowa szwankuje, a Patex mi tego nie zrobi :D
    Czekam na ciepły wrzesień!
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ech aż mi się tak milutko zrobiło, jak sobie czytałam ten rozdział. On jest taki milutki, tak się wszystko układa, jest po prostu jak w bajce i to jest chyba najpiękniejsze po tym wszystkim, co przeszło małżeństwo Bartmanów i ich rodzice. Bardzo bym chciała, żeby właśnie taka atmosfera panowała w życiu tej rodziny już zawsze, ale podobnie jak Coquette nie dam się chyba zwieść tą sielanką przysłowiową... No cóż, pozostaje mi jedynie liczyć, że koniec będzie pozytywny i nie zrobisz im krzywdy :)
    Co w nowym roku? Same zmiany na plus i miłość, Moja Droga :*
    Całuję :*
    PS. Gdybyś miałam ochotę to zapraszam na drugie rozdziały na http://swiatla-zaprowadza-cie-do-domu.blogspot.com/ oraz http://slonce-moje.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń