19 grudnia 2014

LIPIEC.



 

Ciepłe, słoneczne promienie. Delikatny i przyjemny dla skóry powiew wiatru. Dookoła zieleń i pola usłane złotymi kłosami zbóż. Dom z czerwonej cegły, który był w trakcie tynkowania i koloryzowania na soczysty, brzoskwiniowy kolor. Przydomowy, warzywno – kwiatowy ogródek, w którym aż roiło się od kolorowych roślin, warzyw i owoców; jego druga część była usłana piękną, żywą i niesamowicie pachnącą trawą, a całość otaczały drzewa z bujnymi czuprynami liści i niskie iglaki. Niewielki okrągły stolik, kilka krzeseł ogrodowych, na których zwykle siadała cała rodzina, chcąc złapać trochę oddechu po ciężkim dniu pracy.
Tak, właśnie tam – w tej scenerii i w tym miejscu znajdowała się Edyta ze Zbyszkiem. Chcieli odpocząć od zgiełku i gwaru, jaki panował nieustannie w Warszawie.
Chcieli odciąć się od mediów, prasy, dziennikarzy i wścibskich ludzi, którzy tylko węszą sensacji w życiu prywatnym sportowców.
Chcieli uciec.
Tak po prostu uciec i mieć – choć przez jakiś czas – tak zwany święty spokój,  by móc cieszyć się sobą i swoim szczęściem.
Zero kontaktu ze światem. Zero telewizji. Zero Internetu.
Tylko ONI.

Azylem okazał się dom starego, dobrego kumpla Zbyszka, z którym to znał się jeszcze z czasów przedszkola. Siedzieli zawsze w jednej ławce, razem bawili się samochodzikami, byli wręcz nierozłączni – nawet po zajęciach w przedszkolu -  i za każdym razem, gdy jeden z nich znajdował się w opałach, drugi odważnie stawał w jego obronie. Lubili się, i to nawet bardzo, jednak ich kontakt nieco się osłabił, gdy trafili do dwóch różnych podstawówek, w następstwie czego Zbigniew zaczął wkraczać w swój siatkarski świat, a Adam systematycznie rozwijał swoje umiejętności gry na fortepianie i skrzypcach. Ich drogi troszkę się rozeszły – jeden jest obecnie zabieganym nauczycielem muzyki w wiejskiej podstawówce, który weekendowo dorabia w miejskiej filharmonii; drugi spełnia się sportowo, jeżdżąc ze swoim klubem po całym świecie i walcząc o cenne trofea. Jednak mimo tego, że nie mają dla siebie tyle czasu, ile mieli w dzieciństwie, utrzymują kontakt telefoniczny, kiedy tylko jest to możliwe. I właśnie teraz, w te wakacje, Bartman chciał się spotkać z Adaśkiem, ale okazało się, że ten wyjeżdża na cały miesiąc w tournee po Polsce ze swoją rodziną. Spotkali się na dwa dni przed jego wyjazdem, powspominali dawne czasy, pośmiali się, powygłupiali i kiedy nadeszła chwila rozstania, Adam zaproponował przyjacielowi, by zaopiekował się wraz z żoną jego domem podczas ich nieobecności. Chyba nie trzeba mówić, że nie wahali się ani sekundy podczas podejmowania decyzji, prawda?
To właśnie tutaj młode małżeństwo zaznało prawdziwego spokoju i ciszy, bo tego potrzebowali najbardziej. To tutaj zapomnieli o całym Bożym świecie: o problemach, o miejskim gwarze, o siatkówce, o mediach… Chcieli wykorzystać te kilkanaście dni na wspólnym odpoczynku. Co robili? Wszystko, czego tylko ich dusze mogły zapragnąć! Spacerowali polnymi dróżkami, trzymając się za ręce jak para zakochanych nastolatków - właśnie tam Zibi często zrywał maki i chabry, a następnie wplątywał je we włosy swojej Ukochanej, chcąc uczynić ją jeszcze piękniejszą. Leżeli na pobliskiej łące w promieniach ciepłego słońca i wpatrywali się w błękitne niebo, które przeszywały białe smugi od przelatujących wysoko samolotów - właśnie tam Edyta zrywała białą i różową koniczynę, z której plotła przepiękne wianuszki. Objadali się pysznymi truskawkami i innymi sezonowymi owocami, od których aż dwoiło i troiło się na pobliskim bazarku. Gotowali wspólnie obiady, wykorzystując do nich podkradane warzywa z ogródka Adama. A kiedy pogoda nie sprzyjała pieszym wycieczkom i beztroskim wylegiwaniu się na słońcu, siadali na werandzie z ciepłą herbatką w dłoni i napawali się zapachem letniego deszczu, którego to woń była zupełnie inna niż tego w mieście. Grali też w karty i gry planszowe, czytali książki, rozwiązywali krzyżówki i… robili zdjęcia – mnóstwo zdjęć! Chcieli uwiecznić ten czas - czas szczęścia, beztroski, radości i miłości.
Edzia czuła się nadzwyczaj dobrze. Cudownie żyło jej się ze świadomością tego, iż w jej brzuchu, tuż pod samym sercem, rozwijała się malutka Istotka, która miała już cała cztery miesiące i z każdym kolejnym dniem niewątpliwie przybierała na wadze.
Każdego wieczora Bartmanowie siedzieli przytuleni do siebie na drewnianej ławce w ogrodzie, wpatrywali się w piękną tarczę zachodzącego słońca, które przybierało niemal całą gamę barw – od jasnożółtego aż po ognistą czerwień.
- To nieprawda, że słońce jest wszędzie takie samo – wyszeptała Edi.
- Co masz na myśli?
- No, bo zobacz, Miśku, w Warszawie nie ma ono takiego uroku, a tutaj, zobacz – wskazała dłonią – aż nie można oderwać od niego wzroku.
- Ładnie tu, prawda?
- To mało powiedziane! Nigdy w życiu nie byłam w piękniejszym miejscu! – oparła się wygodnie o tors męża, zamknęła oczy i zaczęła wyliczać - Cisza, spokój, dużo zieleni, prawdziwe oraz zdrowe owoce i warzywa, świeże powietrze i ten nieziemski zapach siana…
- Cieszę się, że Ci się tu podoba, Kochanie. – uśmiechnął się zawadiacko i pogładził swą Ukochaną po włosach.
- A może… - odwróciła się energicznie, będąc teraz twarzą w twarz z siatkarzem. – Może przeprowadzilibyśmy się tutaj?
- Chciałabyś?
- Bardzo. To miejsce jest jakieś magiczne…
- A wiesz dlaczego? – spojrzała na niego zaskoczona.
- Bo Ty tutaj jesteś. – odparł i ucałował Edi w policzek, po czym pogładził dłonią jej lekko zaokrąglony brzuszek.
- Zibi?
- Mhm?
- Muszę Ci powiedzieć, że jestem najszczęśliwszą kobietą na Ziemi!
- Wiem, ja też, Kochanie, ja też...
- Jesteś kobietą?! – wzięła go pod włos i zapytała ironicznie.
- Nie, no, nie to miałem na myśli przecież! Jestem mężczyzną, i to w dodatku stuprocentowym! – zapewniał dumnie.
- I w dodatku moim. – podsumowała Edzia i zbliżyła swoje usta do ust Zbyszka, łącząc je w pocałunku. A pocałunek to wszystko. Pocałunek to prawda. Bez nadmiernych wprawek stylistycznych, bez przesadnie zawiłych wygibasów i karkołomnych ewolucji. Naturalny, i przez to najpiękniejszy.

Wielkie marzenia stają się dzisiaj realne,
więc spójrz na mnie i tą szansę.
Jesteś świadkiem mojej chwili, widzisz?

***
Ufff, mamy lipiec! :) Ależ przyjemnie pisało mi się ten rozdział wraz z rozbrzmiewającą w głośnikach Sią, że chyba zbyt się rozpisałam... :)
Przepraszam za kolejną  przerwę w publikacji, ale ostatnio czas mnie niestety nie rozpieszcza, nad czym strasznie ubolewam... :(
W związku z tym, iż niebawem Święta, chciałabym Wam życzyć wszystkiego dobrego na ten czas Bożego Narodzenia; przede wszystkim dużo radości, zdrowia i ciepłej, rodzinnej atmosfery przy Wigilijnym stole, a tym, które były grzeczne - wora prezentów! :) Wesołych Świąt! :*

Ściskam :*
Patex. 

9 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Mimo, że jeszcze trzy godziny temu chciałam śnieg to teraz zdecydowanie chce lato i wakacje na wsi!
      Takie to wszystko sielskie, urocze i wdzięczne. Obydwoje potrzebują odpoczynku, a w domu u Adama zdecydowanie sobie odpoczną i naładują baterie na kolejne dni.
      Kupno domu w takim miejscu na pewno wyjdzie im wszystkim na dobre. Warszawa może i ma perspektywy, ale mieszkanie na wsi też ma swoje plusy.
      Mam nadzieje, że nic nie przerwie tej sielanki i radości oczekiwania na różową i pachnącą kombinacje ich genów :)
      Ściskam :*

      Usuń
  2. Pięknie opisałaś ich jakże sielskie życie i zachciało mi się lata! Ciepłe wieczory, świeże warzywa, owoce... a teraz mamy co? Ja mam deszcz i wiatr za oknem -.-
    Miło się czyta o miłości, spokoju, szczęściu dwójki, młodych ludzi, którym spełnia się jedno z największych marzeń. A teraz wszystko zależy od Ciebie, jak pokierujesz swoimi 'marionetkami' :) Nie wyobrażam sobie, że Edzi czy dziecku może się coś stać, o czym dobrze wiesz :) Rzecz jasna, że Zbyszek też w jednym kawałku ma dotrwać do porodu! :P
    Czekam na ciepły sierpień :) A teraz napawam ich szczęściem.
    Wesołych świąt :*
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej, jak tu cudownie! ♥ Tak "sielsko i anielsko".
    Zbyszek i Edyta cieszą się swoją obecnością, z dala od cywilizacji, zgiełku wielkiego miasta. Teraz potrzebują właśnie takiego spokoju i odrobiny prywatności, której na co dzień mają zapewne jak na lekarstwo. Mam nadzieję, że to nie jest cisza przed burzą i nie szykujesz tutaj jakiejś "dramy", bo chyba bym tego nie zniosła :/
    Tobie również życzę radosnych świąt Bożego Narodzenia spędzonego w gronie najbliższych i dużo zdrówka przede wszystkim! :*
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zeżarło komentarz. Gówno.
    wiesz, że super, piękne i możesz tak dalej pisać? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak tam czytałam o tej sielskiej atmosferze to aż się rozmarzyłam! Zbyszek i Edyta potrzebują teraz chwili wyciszenia, zwłaszcza Bartmanowa. Oni są tak cudowni, że nie wyobrażam sobie by ta chwila mogła zostać jakkolwiek przerwana. Liczę, że to nie będzie cisza przed burzą, choć nauczona doświadczeniem wiem, że możemy spodziewać się dosłownie wszystkiego.
    Tobie również z okazji świąt wszystkiego co najlepsze, dużo zdrowia, świąt spędzony w ciepłej i rodzinnej atmosferze! :*

    Ściskam ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Sielsko i anielsko! Wcale się nie dziwię, że Edycie, że ta atmosferą ją oczarowała! Szczególnie, że jest w ciąży i takie miejsce było by dla niej idealne do odpoczynku. Dodatkowo sam Zbyszek mógłby się wyciszyć i zrelaksować.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wesołych Świąt!, co z tego, że się już powoli kończą.
    Tobie się przyjemnie pisało, a na moich ustach pojawił się uśmiech, gdy czytałam to cudo, bo tak piękny obrazek zakochanej w sobie pary, oczekującej przyjścia dziecka na świat w tak beztroskim środowisku jest cudem, cudem miłości, która płynie wprost z serc tej dwójki do serc czytelników, między innymi do mojego serca i wypełnia je miłością, radością i takim zwykłym uczuciem zadowolenia. Chciałabym już tylko takie obrazki tu widzieć, tylko takie chwile sobie wyobrażać, tylko takie momenty zapamiętać i pozostawić w swojej pamięci. Więc w tym momencie staram ci się lekko pogrozić palcem, cobyś ich nie krzywdziła mocno :P
    Całuję :*
    Ps. Zapraszam serdecznie na http://slonce-moje.blogspot.com/ oraz na http://swiatla-zaprowadza-cie-do-domu.blogspot.com/.

    OdpowiedzUsuń
  8. Połknęłam wszystko na raz, jak spory kawałek świątecznego ciasta, które spośród całych tabunów wypieków jest ulubionym. :P
    Fajnie, że w końcu miałam czas przysiąść i nadrobić to cudeńko! Uwielbiam jak piszesz, jest wtedy jakoś tak lekko i milusio, co by się u bohaterów nie działo. ;*
    Cieszę się, że "cud" się zdarzył i biedna Edzia zaszła w ciąże, a Zibi już niedługo zostanie dumnym tatusiem. Mam nadzieję, że wszystko obędzie się bez zbędnych komplikacji! ;)
    Teściowa, jak i mąż - marzenie. Kto by nie chciał takowych? :D
    I na końcu pochwalę muzykę - w każdym fantastycznie dobrana *.*

    OdpowiedzUsuń