Świętowaniu
zdobycia złotego medalu Mistrzostw Świata nie było końca; tak samo jak i
wszelkim wywiadom i wizytom w programach telewizyjnych czy radiowych. Polska reprezentacja
osiągnęła coś, co dla wielu wydawało się wręcz niemożliwe do wykonania. A jednak,
Drużyna przeszła przez ten turniej koncertowo, rozpoczynając na niesamowitym
Stadionie Narodowym, a kończąc w Mekce polskiej siatkówki – w Katowicach.
Niestety
te piękne wydarzenia i wspomnienia z ubiegłego miesiąca trzeba było zostawić z tyłu
głowy i skupić się na rozpoczęciu nowego sezonu klubowego. Sezon 2014/2015
rodzina Bartmanów zaplanowała spędzić – podobnie jak dwa lata temu – w Jastrzębiu
Zdroju. Zbyszek podpisał roczny kontrakt, który miał być jakoby wywiązaniem się
z tego poprzedniego, który przerwał na rzecz grania w Asseco Resovii Rzeszów. Co więcej,
powrócił na pozycję przyjmującego i teraz musi spędzać trochę więcej czasu na treningach
niż pozostali, aby podszlifować swoją formę. Wiedział, że może i nie jest to najlepsze
rozwiązanie, zważywszy na żonę, ale rozsądniejsze było już podjęcie takiej decyzji,
niż wyjazd do Korei albo innego odległego kraju, w którym byliby zdani tylko na siebie…
Ciężarna
Edyta dostosowywała się do zaleceń swojego doktora i prowadziła spokojny, osadniczy tryb życia. Spędzała całe dnie jak nie
na kanapie w salonie, to na łóżku w sypialni. Co wówczas robiła? Wszystko! Czytała
książki i kolorowe pisemka, oglądała zaległe filmy i seriale, rozwiązywała
krzyżówki, słuchała muzyki i… jadła. Pochłaniała ogromne ilości jedzenia, pod
różnymi postaciami i wszelkimi kombinacjami, których niejeden człowiek nie odważyłby się połączyć. Czuła
niekiedy jak jej Bobas daje o sobie znać, uderzając swą maleńką stópką o
wnętrze jej brzucha. Czasem nawet śmiała się do Zibiego, że ich potomek
odziedziczył po ojcu wszystkie geny, bo odnosiła wrażenie, że rozegrał w
jej wnętrzu już nie jeden mecz siatkarski. Uwielbiała ten widok, kiedy Dziecina przemieszczała się w jej łonie,
wprawiając w falowanie powierzchnię całego brzucha.
-
Zibi, chcesz jeść? – zapytała z pełną buzią, kiedy jej małżonek wrócił z hali i zajrzał do
salonu, gdzie właśnie wylegiwała się Edi.
-
A co masz dobrego? – zainteresował się tematem, gdyż był głodny jak wilk.
-
Lody ananasowe z bitą śmietaną, pączki, chipsy cebulowe, schabowego z musztardą
i dwie czekolady. Chcesz? Podzielę się z Tobą. – uniosła do góry półmisek z frykasami, robiąc przy
tym słodkie oczy.
-
Wiesz, co… Chyba jednak wolę kanapki…
-
Nie, to nie. Łaski bez. – odparła udając obrażoną, a następnie odłożyła
naczynie na ławę.
-
Edzia, ja wiem, że ciężarne kobity mają różne zachcianki, ale żeby łączyć
pączki ze schabowym i musztardą!?
-
Sorry, tak wyszło. – zaśmiała się radośnie i powróciła do oglądania filmu,
podczas gdy jej mąż zakotwiczył na moment w kuchni.
-
No, to smacznego! – po upływie kilku minut usiadł obok niej i zaczął konsumować
pysznie wyglądające kanapki z wędliną, serem i licznymi warzywami.
- O, ogórków kiszonych jeszcze dziś nie jadłam! – Edzia poderwała
się z miejsca i niemal wydarła z ręki siatkarza talerzyk z jedzeniem.
-
O, nie! Co to, to nie! Tak się nie będziemy bawić, Koleżanko! Oddawaj mi moją
kolację! – zaczęli się przekomarzać i droczyć ze sobą, jednak w głębi duszy wiedzieli, że to
tylko na niby. Tak naprawdę, to darzyli się tak głębokim i szczerym uczuciem, że
można było im tylko pozazdrościć.
Śmiechów
– chichów, radości i łaskotek nie było końca, jednak czy można się temu dziwić,
skoro dwoje ludzi kocha się miłością bezgraniczną…?
***
Hejo!
Czy ktoś tu jeszcze czyta moje wypociny? ;)
Rozdział jakiś taki nijaki mi wyszedł - o wszystkim i o niczym...
dla zainteresowanych: rzeszowskie wypożyczenie - #3
Rozdział jakiś taki nijaki mi wyszedł - o wszystkim i o niczym...
dla zainteresowanych: rzeszowskie wypożyczenie - #3